środa, 26 września 2012

1. „W głębinach”


Rozdział 1 „W głębinach”

Zatoka Cadboro w Kolumbii Brytyjskiej.
Wierzycie w istoty poza ziemne? Legendy, mity? W węże morskie? Ja otóż tak, większości osób słysząc te słowa potrafią się tylko śmiać, ale bycie świadkiem czegoś co nie powinno się nigdy zdarzyć jest fascynujące, a zarazem czujesz, że musisz rozwikłać tę zagadkę bo ty tylko wiesz co się wydarzyło. Nazywam się Julie i takie coś zdarzyło się w moim życiu naprawdę. Mój ojciec specjalizował się w kryptozoologi, niestety zginął z powodu wypadku, jak wszyscy sądzili, ale ja wiem jak było naprawdę. Gdy miałam 13 lat, ojciec zabierał mnie to opuszczonej wioski, nikt tam nie chodził od stu lat, prawdopodobnie mój pra… pra… pra… pra… … dziadek był szamanem.  W tamtej kulturze szamani malowali swoje poglądy na ścianach różnych świątyń. Malowidła dziadka nie przedstawiały rzeczywistości, ale najdziwniejsze stwory jakich nikt inny nie widział tylko dziadek. Oczywiście dzięki kulturze i wierzeniom powstała nauka. Mój tata zafascynował się jednym z malowideł. Przedstawiającego najgroźniejsze zwierzę, które żyło w naszej zatoce Cadboro. Potwór o głowie wielbłąda, tułowiu ogromnego węża oraz ogonie i płetwach jak od największej ryby świata. Stwora tego podobno widziano często nad zatoką, osoby te nie mogą zapomnieć widoku, ten obraz zostanie z nimi do końca życia a nawet i dłużej.  Dlaczego o tym mówię? Ponieważ ja byłam jedną osobą, która go widziała. Nie tylko widziała, ale chce się zemścić. Było to dawno, gdy tata z specjalnym sprzętem popłynął na głębokie wody szukać Caddiego (przydomek zwierzęcia rzekomo występującego w Oceanie Spokojnym). Z brzegu oglądałam poczynania ojca a także, podziwiałam go za jego odwagę, mądrość. Tatuś z wielkim zapałem znajdywał rzeczy, które mogły by potwierdzić istnienie Caddiego. Ocean zrobił się łagodny, fale lekko obijały się o napotkane skały. Potwora wciąż brak, wtedy jeszcze wątpiłam w istnienie zwierzęcia, ponieważ dowody to tylko niewyraźne zdjęcia, które nie mogły mieć potwierdzenia, że to naprawdę to a nie inne zwierzę. Ale on się nie poddawał. Powoli znudziło mi się stanie i patrzenie więc  zaczęłam się bawić na brzegu. Tata i jego koledzy nadal szukali. Pomachałam mu, oczywiście odmachał. Widziałam, że znowu nici z tych poszukiwań, bo zaczął padać deszcz.
-Tato! – Zawołałam. – Chodź już, mama będzie się martwić.
Ojciec był bardzo przejęty, udawał że mnie nie słyszy. Nienawidziłam kiedy to robił, ponieważ to jak gadać do ściany, chociaż ona potrafi słuchać i mimo, że nie odpowiada, moje słowa ją przenikają.
-Tato! – Kolejny raz spróbowałam swoich sił.
Nie to nie, łaski bez. Pobiegłam do domu, mama właśnie wołała nas na obiad i oczywiście, skoro nie przyszedł sama musiałam mu zanieść jedzenie. Ziemniaki i ryby, ehh pomyślałam niosąc talerz, aby nic się nie rozrzuciło na ziemię. Tata nadal patrzył w wodę, pełną morskich stworzeń, raczej tylko tych co naprawdę istnieją. Zawołałam go kolejny raz, chociaż można na plaży zrobić sobie ucztę. Nadal nie przypływał. Zauważyłam, że coś przyciągnęło jego uwagę. Na pewno to zwykła ryba, raczej nie to co szuka, wypłynął tylko na marną płyciznę. Żaden tak wielki gad, czy co to jest nie będzie pływał na tak płytkich wodach. Nadal czekałam, aż wróci na plażę, żeby zjadł ten obiad. Do tej pory nic się nie działo, a to co przykuło uwagę taty odpłynęło. W końcu wrócił na brzeg. Zjadł szybko, patrząc na ocean.
-Naprawdę chcesz poświęcić całe życie na tropienie tego potwora?
-Całe to może nie, bo jego częścią jesteście ty i mama, ale chcę go znaleźć, nawet nie wiesz jak bardzo.
-Ale to nie zmienia faktu, że może ci się stać coś złego. – Powiedziałam z irytacją.
Człowiek, który poświęca wszystko dla nauki, jest nienormalny, to znaczy tata nie był aż taki, zaczął się tym interesować w moim wieku, nie mówił ciągle, że to jest najważniejsze, nie chciał tego mówić, widocznie nie było to spowodowane jego wielką fascynacją, wiem to. Najprawdopodobniej coś go gryzło od kilku lat. Strach? Nie to niemożliwe, on się niczego nie bał. Wróciliśmy do domu, mama wszystko umyła i od razu także zajęła się brudnym talerzem po posiłku taty. Cały dzień szybko przeminął, robiłam to co zwykle, poszłam się spotkać z Charliem, pomogłam pani Devensbee, oraz nakarmiłam kotki od pana Brunleya. Charlie to kolega, jest w moim wieku, lubimy razem się spotykać. Pani Devensbee to stara kobieta, zawsze myję jej samochód, a pan Brunley prowadzi schronisko zwierząt.
-Julie! – Zawsze witali mnie tak samo.
Jedynie Charlie mówił czasem. – Hejka Łamaczu!
Mówił tak, dlatego że kiedyś złamałam mu niechcący rękę, kiedy biegaliśmy po lesie. Charlie jest brunetem, ma ciemno brązowy odcień skóry, ale nie jest mulatem.
Wieczorem,  zrobiłam sobie kubek gorącej czekolady, wiem że nie powinnam pić na noc takiej słodyczy, bo mama zawsze powtarzała, że będą się niszczyć zęby, ale ta noc była wyjątkowa. Wszyscy zebraliśmy się na altance, ja, mama, tata, Charliego też zaprosiliśmy, przyszli też koledzy i koleżanki rodziców, których imion nie specjalnie znam. Tej nocy miał pojawić się deszcz meteorów, ahh piękne widowisko, jedyne w swoim rodzaju. Meteory przemieszczające się w postaci spadających gwiazd po niebie. Wszyscy czekaliśmy, aż to zjawisko nadejdzie, najpierw zrobiliśmy swego rodzaju piknik, aż pierwsze gwiazdy zaczęły przelatywać nad gołym niebem. Z tego powodu, wszyscy chwyciliśmy się za ręce, z mojej prawej był Charlie, a z lewej tata, i pomyśleliśmy życzenia. Moje było takie „Proszę, aby tata przestał szukać tego potwora i w końcu zachowywał się jak normalny ojciec, zaczął ze mną rozmawiać o zwykłych rzeczach, bawił się ze mną i wypływał na zatokę nie po to, aby szukać Caddiego, lecz na przykład na ryby, których w tych wodach nie brakuje.” Całą noc oglądaliśmy gwiazdy, późnym rankiem, gdy byłam okropnie śpiąca, przeniesiono mnie jakoś do łóżka. Późnym popołudniem wstałam, roztrzęsiona, po całej nocy przy gwiazdach, mało kiedy nie śpię w nocy, więc nie jestem przystosowana do tego trybu życia. Umyłam się i poszłam do kuchni.
-Gdzie tata? – Spytałam mamę, czekając w futrynie drzwi.
-Dzień dobry śpioszku. – Powitała mnie ciepłym uśmiechem. – Tata? On poszedł nad zatokę, znowu próbuje szczęścia, pewnie po tej nocy coś w nim pewnie się odrodziło na nowo.
Nie miałam nigdy ochoty na taką gadaninę, zwykle to się wkurzam i odchodzę jak ktoś mi nie powie prosto z mostu. Moje marzenie legło w gruzach, przez jego własne. Eh czemu moja gwiazdka nie była silniejsza? Poszłam pośpiesznym krokiem na miejsce, gdzie zwykle czekam na tatę.
-Znowu tropi tę bestię. – Pomyślałam.
-Tato tam nic nie ma! – Krzyczałam jak wariatka.
-Ależ jest córciu, wiem to, wiem że w końcu mi się uda!
Do reszty zgłupiał, nigdy nie da się złapać takiego stwora, nawet jeśli by na serio istniał. Z irytacją poszłam do domu drogą okrężną. Nagle usłyszałam krzyki, krzyki taty. Wszystko we mnie zamarło, bałam się. Nagle odzyskałam świadomość i pobiegłam nad brzeg. Tata unosił się na wodzie na jednej części rozbitej łódki, coś co tam było, zatopiło też sonar taty. Weszłam do wody, chciałam podpłynąć do niego. Gdy krzyknął. – Nie! Nie zbliżaj się!
Patrzyłam, jak się męczy, strach go sparaliżował.
-Tato!
-Nie Julie! Wreszcie mam świadomość, że to ta bestia! To koniec moich poszukiwań!
W tym momencie naprawdę, chciałam tam podpłynąć żeby tylko krzyknąć, że do reszty zwariował. Przestałam słuchać, co do mnie mówi, weszłam do wody, najpierw sięgała mi do kolan, potem do ramion, aż w końcu płynęłam do niego nie sięgając stopami dna. Coś popchnęło mnie i zanurzyłam się cała pod wodą, widziałam tylko długi ogon. Wypłynęłam. Już miałam dopłynąć do ojca, gdy coś wyskoczyło ponad wodę i zatopiło, część łodzi wraz z ojcem.
-Niee! – Krzyczałam.
To był największy koszmar mojego życia. Szybko zjawiła się straż przybrzeżna. Wyciągnęli mnie z wody, cała drżałam.
-To nie może być prawdą. – Mówiłam pod nosem.
Wszyscy z zaciekawieniem i strachem czekali na moje zeznania.

--------------------------------

I jak? Czekam na opinie ^^ i te dobre i te złe, tylko proszę, żeby złe były uzasadnione, a nie napisane po to żeby mnie zdołować.

Welcome, welcome, welcome.

Witam na nowym blogu z moim opowiadaniem ;)
Na imię mi Julia, ale możecie mówić Julka, lub Jula, ale jak kto woli.
Do napisania opowiadania zachęciły mnie blogi moich przyjaciółek, których opowiadanka są
nieziemskie. Lubię Igrzyska Śmierci, W Pierścieniu Ognia, i Kosogłosa, najlepsza trylogia jaką kiedykolwiek czytałam. Mój ulubiony kolorek to zielony {więc nie zdziwcie się jak go będzie za dużo ^^}.
To tyle o mnie, teraz trochę o bohaterce.

Oczywiście główną bohaterką jest dziewczyna o imieniu Julie {tak wiem, jestem kreatywna}.
Ma 17 lat, mieszka w Kolumbii Brytyjskiej, nad zatoką Cadboro, gdzie żyje okropny potwór {coś na kształt Potwora z Loch Ness}. Ma przyjaciela o imieniu Charlie. Jej ojciec był kryptozoologiem i zginął w tragicznym "wypadku". Mieszka razem ze swoją matką.

O reszcie dowiecie się w trakcie czytania ;)